Siedząc na werandzie w skarpetach puchatych
Ciepły swetr naciągnąwszy na zmarznięte palce
sięgam po kubek co nęci swym ciepłem.
Duszą piję jesień jak najdroższe wino
kosztując każdą kroplę różanymi wargami
a spragniony słuch pieści szelest zwiędłych liści.
Chłonę woń mchu wtulonego w drzewa
niecierpliwie czekając na wyścigi wiewiórek
cieszę oczy barwami kwiatów wrzośca.
Niecierpliwe serce aż bije szybciej
chcąc przyśpieszyć czas ku temu co mu bliskie
bo nadeszła jesień co pachnie świeżością
orzeźwiając dreszczem porannego chłodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz